sobota podsumowanie trasa Tours Poitiers 134km


Te km to te ktore naprawde zrobiłem bo mapy pokazują koło setki... Ale one uwzględniają główne drogi które tu we Francji ida prawie prosto ale są to albo Autostrady albo drogi ekspresowe. Ja dodatkówo jeszcze musiałem dobić ok. 20 km do jedynego czynnego serwisu rowerowego w sobotę. Ale nie zaluje bo za jedyne 79.EUR chłopaki wymieniali mi klocki przednie O których pisałem ale by nie oddac racji prawom Murphy'ego i w pirenejach nie stanąć to tez kazałem wymienić tylne klocki bo też w tym kole wymieniłem oponę mimo iż nie musiałem sklinac przy zakładaniu. Dodatkowo wyregulowali mi łańcuch bo cos trzeszczal wiec jest ok....
Dzis miałem dosc ciekawy dzień (chyba jak zwykle). Rano na śniadaniu Pani przyniosla mi 1 croissanta (był super bo to w końcu jego kraina) mikro drzemki. Mini jogurcie i tyci maselka oraz kawę taką ze byla woda i do wsypania jakiś proch. No i założyłem kawę i czekam...czekam nawet już kosztuje czy ten napoj kawopodobny da sie pić. A Pani biega i wszystkim roznosi to samo co mnie a oni jedza i odchodzą. Zrozumiałem ze skoro nawet nie ma widelca to pewnie ani jajecznica ani szynka z serem juz nie dojdzie .... Ale klapa a ja tu potrzebuje energii z crissanta i drzemiku na 100km...
Na szczęście z domu zabrałem paczke parówek drobiowych i Żoneczka mi dała 2 paczki pumpernikla (taki co go trzymamy na wypadek wojny atomowej) na czarna godzinę. Wczoraj po przylocie zjadłem kilka parówek i były ok. Ale wieczorem jak je ponowniw chciałem zjeść bo późno wrocilem to juz nie były zbyt smaczne (jak je wyjmowalem z lodówki to były 1 dzień po terminie ale oryginalnie zapakowane były wcześniej ok). Parówki więc wrzuciłem do kosza na śmieci w łazience.. No i rano po tym super śniadaniu musiałem sie z nimi przeprosić i zjeść 2 parówki ze śmietnika (mam nadzieje ze był całkiem nowy i zadne kobiety tam nic nie wrzucały. Choc Tak nie wyglądał). Po wybiciu kiedys tam boli mnie prawy bark (moze po zlamaniu nie wiem)  w związku z. Tym chciałem posmarować sie mascią ktora dostałem od znajomych (dzięki Grazynko naprawde działa). Ona jest w plastikowej tubie jak pastor do zębów. Przy wyciskaniu na ramię pekla z dołu ta tuba i polowa wyleciala na podłogę...
Tak sobie pomysłem ze szkoda mi tak dobrej maści moze mnie będzie dziś więcej bolec to na zapas posmarowałam sobie cale  ramiona . no i supeenjak zaczęło świecić słońce a maść do staruszkow na stawy rozgrzewa .... Myślałem ze mi odparzy skore. Potem awaria roweru i nie wiedziałem co bardziej ratować...a to byla dopiero 12 w południe.. Szkoda ze we Francji nie ma tak jak w Italii ze w każdej wiosce jest kranik z bierzaca woda lub fontanna. W efekcie czego po pierwszym dniu mam tak zjarane przedramiona jak po całej wycieczce... W ogle to mam wrazenie ze poklocilem sie z mapa firmy która ma kolorowe "oo" w nazwie bo chiala puścić mnie taka drogą.
Na znaku pisze max 50 a ja mam 52 wiec musiałem zawrócić i znowu 8 km nakładki wiec niełatwo jeździć tu rowerem. Mam w ogole wrażenie te ta kraina nie ma ani 1 km płaskiej drogi. Górka za górka fajne widoki ale na roweeze ma czlowieka rozwalić. Rozpedzilem bez pedałowania do 44km/H z górki a potem musiałem pod jej siostrę wjeżdżać 6 km/H wiec do Bani. Siły opadają. Dzis O 16 pokazało mi 40.7 st.C wiec masakra .. Jak sie jeździ rowerem to też człowiek nabiera pewnych mądrości.
 tam w oddali są wiatraki to znaczy ze w tej krainie wie.. To bani bo w Europie buduje sie lotniska w kierunku wschód/zachod dlatego ze samolot lepiej sie wznosi pod wiatr... A ja jade na zachód więc kurde wiecznie jak wjeje to mnie hamuje... Jak jade autem to sie ciesze ze robia Zielona energię. Ale jak rowerem to mam ich serdecznie dość.... 
Ale w końcu dotarłem z wielkim bólem do Poirios i mam super hotel wiec wypoczne przed jutrem.
 Że wszystkich luksusow zabrałem tylko fajkę. nie mam muzyki książek żeby sie odciąc od świata.. Ale fajka dzis te cizkie chwile mi rekompensuje...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

resume... Le Cuoronne do Bordeaux-Pessac 148 km

resume sobota Bilbao - Santander. 106 km